sobota, 26 października 2013

#05

- Wyjeżdżasz? - zapytał Nico, wyciągając swoje długie nogi na moim łóżku. Przez ostatni tydzień widywaliśmy się codziennie. Wczoraj byłam nawet na uroczystym, niedzielnym obiedzie u niego w domu. Co swoją drogą nie było niczym dziwnym, bo jadałam tam już tysiące razy. Przyzwyczaiłam się do mojej nowej miłości. Całkiem zapomniałam, że jadę z Paulą do Włoch. Tak bardzo nie chcę się z nim rozstawać, ale wiem, że wszystko było ustalone już w kwietniu. Nie mogę zawieść Pauli, która teraz zaczyna kręcić z Damianem, co jest bardzo wkurwiające.
 - Muszę! Uwierz mi, że wcale nie podoba mi się to, że jadę tam bez Ciebie.- położyłam się obok niego, mając nadzieję, że jak zamknę oczy to wszystkie problemy same znikną.
 - Mi nie podoba się to, że jedziesz tam z Paulą i tym całym Zaynem. On serio musi jechać z wami?- To nawet słodkie, że jest tak zazdrosny, ale nie mówił nic innego od 2 godzin. Podniosłam wzrok z jego gołej klatki piersiowej na jego twarz, która po chwili też odwróciła się w moją stronę.
  - Skarbie! Błagam Cię, przestań już! Wyjeżdżam za dwa dni i nic tego nie zmieni. Jak wrócę to możemy jechać gdzieś razem. Tylko we dwoje, a teraz, jeśli pozwolisz, chciałabym się tobą nacieszyć, bo nie wiem jak wytrzymam te 14 dni bez Ciebie.- Zaciągnęłam się głośno powietrzem, próbując powstrzymać łzy, które już spływały po moich policzkach.
 - No dobrze mała, to co chciałabyś dzisiaj robić?    

     Uwielbiam zapach spalin i palonej gumy. Kojarzy mi się to z prędkością, przestrzenią, niesamowitą wolnością. Zawsze przyjeżdżałam na gokarty z tatą, ale tym razem chciałabym być tylko z Nico. Uzależnił mnie od siebie. Nie potrafię myśleć o czymkolwiek innym niż on, kiedy nie ma go w pobliżu.
 - Pani pojedzie osobno, bo nie chcę zrobić jej krzywdy na torze- Nico wydawał się zadowolony, że żart mu się udał i rozbawił Michała, pracownika toru. Nie wiedział jeszcze, że jestem tu co najmniej raz w tygodniu od jakiegoś roku.
 - Jestem pewien, że Klaudynie nic się nie stanie. Bardziej bym się obawiał o twoje zdrowie-  Po ripoście Michała na twarzy Nico pojawił się rumieniec, który sprawnie zamaskował przebiegłym uśmieszkiem.
  - Nico? -  Z trudem przekrzyczałam warkot silników, ale chłopak odwrócił się i mogłam patrzeć tylko w jego ciemne oczy, bo resztę twarzy zakrywał jego kask. - Kocham Cię, wiesz?  
   Widziałam jak w jego oczach pojawiają się, jakby iskierki radości, ale tylko przez sekundę, bo chwilę później z pełną gotowością, wsłuchiwałam się w komendy "startera" i obserwowałam zmieniające się światełka.
     Nie byliśmy na torze sami, więc rywalizacja nie ograniczała się tylko o pierwsze i drugie miejsce. Oczywiście, że chciałam wygrać, a pozostali kierowcy nie mogli porównywać się z moimi zdolnościami i znajomością toru. Prawie pobiłam tutejszy rekord. Jakiś Danio nadal był ode mnie lepszy o pół sekundy.
  Byłam druga, ale tylko dlatego, że pozwoliłam Nico siebie wyprzedzić. Siedziałam już mu na ogonie, ale ostatecznie byłam druga. Z wynikiem gorszym niż zazwyczaj, ale było cudownie.
  - I co teraz? Obiad? Na co masz ochotę?
  - Na ciebie! - Zbliżył usta do mojego ucha, tak że czułam jego każdy, gorący oddech. Przez ten tydzień robiliśmy to prawie codziennie. Przyjeżdżał po mnie albo do mnie. Ochrzciliśmy jego samochód, mój salon i pokój. To było zbyt piękne, żeby było prawdziwe, a jednak. Spojrzałam się na mojego nieoficjalnego chłopaka, który uśmiechał się do siebie, będąc zadowolonym z wyniku jaki osiągnął. Tak bardzo chciałam z nim być szczęśliwa. Wszystko wskazywało, że tak będzie. Tak było!! Lepiej byłoby, gdybyśmy oficjalnie byli ze sobą. Nie mówię o związku na facebook'u ani proszeniu o chodzenie. Mógłby przedstawić mnie, jako swoją dziewczynę albo chociażby wspomnieć o tym w rozmowie, żebym czuła się pewna, żeby wszystko było jasne.
  - To jedźmy do ciebie, i tam zrobimy obiad. - Udawałam, że nie usłyszałam tego co powiedział. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam do wyjścia żegnając się z Michałem i Martą w recepcji.
  - Karo, wiem, że też tego chcesz. Nie oszukujmy się. Czeka nas dwu tygodniowa przerwa. Dwa tygodnie bez seksu, rozumiesz? - Gadał, jak pojebany. Przecież dobrze wiedziałam, że tak będzie, przynajmniej w moim wypadku. Co do niego miałam tylko taką nadzieję. Wcale nie byłam tego pewna.
  - Skąd wiesz, że bez seksu? - Po chwili zaczęłam żałować, że to powiedziałam. Chciałam wzbudzić w nim zazdrość, ale nie aż taką. Mocno ścisnął mój nadgarstek, czułam  krew przestającą krążyć w mojej dłoni. To naprawdę bolało.
  - Nawet tak, kurwa, nie mów! - wycedził przez zęby, akcentując każde słowo.
  - Nico - Mój głos był cichszy od szeptu. On zawsze był wybuchowy i agresywny, ale nigdy w stosunku do mnie. Nigdy dla żadnej dziewczyny. Bałam się go.
  - Nigdzie nie jedziesz! Nigdzie kurwa nie pojedziesz! - Jego uścisk ani na chwilę nie stracił kontroli nade mną. - Nikt nie będzie pierdolił mojej dziewczyny! Jesteś tylko moja!
  - Nico, to boli.-  Powiedziałam trochę głośniej niż wcześniej i jego uścisk się rozluźnił. - Nikt nie będzie mnie pierdolił.
  - Wiem! Nie pozwolę na to.- Pociągnął mnie w stronę auta, ale nawet na mnie nie spojrzał. Cały był zamyślony i zły. Potwornie zły! Był o mnie zazdrosny, ale to co godzinę temu by mnie ucieszyło, teraz sprawiało, że się go jeszcze bardziej bałam. Siedziałam spokojnie wpatrując się w zmieniające się obrazy za oknem. Wiedziałam, że Nico nie jest teraz w stanie, żeby rozmawiać, a jego oczy mogłyby zabić.
  Droga minęła szybko i nawet się cieszyłam, że wyjdziemy w końcu na otwartą przestrzeń. Przez ostatnie 10 minut rozmyślałam tylko i wyłącznie o tym co się przed chwilą wydarzyło. Nazwał mnie swoją dziewczyną, prawie złamał mi rękę, nazwał mnie swoją dziewczyną. Kiedy tylko wysiedliśmy, odważyłam się na niego spojrzeć. Nie wyglądał już tak groźnie, chociaż nadal nie był w całości ze mną.
  - Nico, ja przepraszam. Ja nie chciałam tego powiedzieć. - Zrobiłam pauzę zastanawiając się czy powiedzieć mu to co od tygodnia wydawało mi się oczywiste. - Kocham cię.
  - Yhymmm..- Przeszedł obok mnie nadal nieobecny. Pewnie nie zwrócił uwagi na to co powiedziałam. Chwyciłam go za ramię zmuszając do spojrzenia na mnie. Oczywiście od razu poczułam, jak jego mięśnie się napinają, jakby był gotowy żeby mnie zaraz uderzyć.
  - KOCHAM CIĘ! Rozumiesz? - Wykrzyczałam, pozbywając się wszystkich barier i strachu, który towarzyszył mi jeszcze chwilę temu. Nico stał z szeroko otwartymi oczyma i przyglądał się kluczom, które trzymał w ręce.- Tak, może nie powinnam, ale kocham. Od tygodnia jeszcze bardziej i uwierz mi, że nikt nie dobierze mi się do majtek. Nikt oprócz ciebie, bo tylko ciebie kocham.
  - Karo..- Cicho westchnął i podniósł wzrok szukając mojego.- Ja.. Ja też cię kocham i boje się tego co czuje. Chcę cię mieć tylko dla siebie.
  - Przecież masz. Widuje się z tobą częściej niż z moimi rodzicami. Częściej niż z kimkolwiek innym. Zaufaj mi. - Zaplotłam nasze palce i wtuliłam twarz w jego klatkę, wsłuchując się w jego bicie serca.
  - Ufam ci. Nie ufam tylko tym wszystkim przyjebańcom, którzy nie wiedzą, że jesteś moja. Nie ufam Zaynowi.
  - Ale ja mu ufam. Gdyby naprawdę chciał mi coś zrobić albo ja bym chciała, już dawno by się to stało.- I znowu cały się spiął i wiedziałam, że trzeba skończyć ten temat. Nie chciałam się z nim kłócić, tym bardziej, że niedługo wyjeżdżam. - To teraz idźmy coś zjeść, bo umieram!

***

  - Zostaniesz? - Zapytał Nico wylegując się na kanapie. Wyglądał, jak bóg nieba i ziemi, ale musiałam wracać do domu. I tak spędziłam tutaj ostatnie trzy noce.
  - Nie, Nico. Wiesz jaka jest sytuacja. Muszę iść. - Zajebiście wyglądał z góry. Widać było jego bicepsy, kiedy wyciągnął ręce za głowę, odsłaniając przy tym włoski pod pępkiem, które wyglądały tak bardzo zachęcająco. - Nie rób tak!
  - Nie rób jak? Nie podoba ci się mój brzuch?- Podniósł koszulkę wyżej, sprawdzając moją silną wole, która niestety dawała sobie radę. Po chwili zrezygnowany ruszył w moją stronę.- Podwiozę cię. Nie będziesz mi chodziła o tej godzinie sama.
  Wyszłam na zewnątrz i pierwsze co to poczułam przyjazne uderzenie zimnego wiatru. Ostudził on trochę moje zapędy, bo coraz bardziej chciałam tu zostać. Spojrzałam w górę. Tam ktoś rozciągnął dywan pięknych gwiazd, tworząc różne konfiguracje, które jutro będą wyglądać tak samo. Wczoraj też były takie same, ale dopiero teraz uświadomiłam sobie, jakie są piękne. Idealnie oddają to co się dzieje w moim życiu. Z dnia na dzień wyglądają coraz lepiej, bo chłodny wiatr [ Nico ] przegania wszystkie złe chmury, które mogłyby przeszkodzić mi w błyszczeniu.
  - Poczekaj chwilę, muszę jeszcze wejść na chwilę do mojego pokoju i zaraz też wychodzę. - Jak dobrze, że on nade mną czuwa, bo wróciłabym do domu całkiem rozmarzona i ogólnie zdołowana faktem, że będę musiała go zostawić na dwa tygodnie. Usłyszałam warkot silnika i za chwilę zza krzaków wyjechała ciemna A6. Mama Nico ma klasę, nawet taksówki muszą być określonych standardów. Samotna kobieta wychowująca dwójkę dzieci, a tak dobrze sobie radzi.
  - O cześć Karo!- Krzyknęła do mnie jeszcze za bardzo pijana, żeby zorientować się, że nie jest już na dyskotece.
  - Cześć Aga! - Nadal trochę niezręcznie czułam się mówiąc jej na ty, chociaż było to znacznie wygodniejsze niż "pani" czy "ciociu"
  - Teraz już wiem, czemu Nico nie mógł po mnie przyjechać. Nie zostajesz? - Starała się zachować równowagę, ale coś słabo jej to wychodziło. Pomogłam jej wejść do domu i położyłam ją na kanapie gdzie wcześniej leżałam z Nico. - Bawcie się dobrze, dzieci. Zawsze wiedziałam, że będziesz dobrą żoną dla mojego Nicosia.
  - Dobra, Aga, przyjadę za chwile, tylko odwiozę Karo, ok? - Pojawił się przy nas Nico i nie czekając na odpowiedź, chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia. Zamknął drzwi i spojrzał mi w oczy. - Wiem, że nie może to za wcześnie, nie chce cię przytłoczyć ani nic... Ja.. No wiesz.. Po prostu..
  Szybko sięgnął do kieszeni swoich spodni i wyciągnął małe, srebrne pudełeczko. Trzęsącymi się dłońmi otworzył je i pokazał mi jego zawartość. Podniosłam ręce do ust nie mogąc uwierzyć w to co widzę. On chce mi dać pierścionek. Platynowy pierścionek z kamieniami dookoła niego.
  - Mój boże..  Nico.. ale.. przecież.. - Nie potrafiłam skleić żadnego zdania. Nie mam nawet odpowiednich słów, jak bardzo byłam zaskoczona i szczęśliwa.
  - Kocham cię i chcę żeby wszyscy to wiedzieli. Zostań moją żoną, proszę.- Wsunął pierścionek na mój palec serdeczny, a ja stałam, jak wmurowana wpatrując się w jego oczy.- Jeśli nie żoną to obiecaj, że zgodzisz się zostać moją narzeczoną na parę lat. Później pomyślimy o ślubie.
  - Nico.. Tak bardzo cię kocham, wiesz o tym, ale.. ale ślub? Jesteśmy za młodzi.
  - Więc bądź moją narzeczoną. Chcę żeby każdy wiedział, że jesteś moja. - Złożyłam szybkiego całusa na jego ustach i zaczęłam przyglądać się mojej dłoni.- Od teraz nigdy go nie zdejmuj!
  - Kocham cię, ale jedźmy już, bo Monika będzie na mnie zła i jutro się nie zobaczymy.. - Jeszcze raz go pocałowałam tym razem dłużej. Nadal nie mogłam uwierzyć, że.. że mi się oświadczył? Kurwa. Jesteśmy zaręczeni! Ja mam tylko jebane 17 lat!!