wtorek, 19 listopada 2013

#06

  Stanęłam przed drzwiami, czekając aż któryś z moich łaskawych rodziców otworzy mi drzwi, bo nie chciało mi się szukać kluczy w torbie. Po dwóch minutach drzwi się uchyliły, lekko je pchnęłam i widziałam odchodzącego tatę. " Tak, mi też miło cię widzieć"- pomyślałam i weszłam do środka. Moje kontakty z rodzicami nigdy chyba nie były najlepsze. Żadnych czułości, dystans, żadnych kar ani problemów. Czasami myślę, że oni mają na mnie po prostu wyjebane. Można by było pomyśleć, że oni mnie wcale nie lubią, bo kochać przecież muszą, ale to chyba przez to, że matka ma dopiero 33 lata a ojciec 42 lata. Wpadli i czasami mam wrażenie, że się nawet nie kochają. Chociaż co ja mogę o nich wiedzieć. Odkąd pamiętam, nigdy nie spędziliśmy razem więcej niż 5 godzin. Tata zajęty swoją firmą, a mama nie wiadomo czym. Wiem o niej tylko tyle, że kiedyś była modelką dłoni? Kurwa jak można sprzedawać swoje dłonie.
 Jak zawsze przywitałam ich chłodnym "cześć" i zaczęłam wchodzić po schodach. Miałam ochotę zbiec z nich i wybiec z domu, żeby być teraz z Nico. Odzwyczaiłam się od spania samej. Ale już jutro znowu go zobaczę.
  - Klaudyna! - "Serio? Wołasz mnie, jak już jestem prawie w swoim pokoju?" pomyślałam, ale posłusznie zeszłam do niej.
  - Mamo. - Odpowiedziałam oficjalnie z dwóch powodów. Po pierwsze, nigdy mnie nie wychowywała. Miałam 3 niańki, które oczywiście siedziały ze mną tylko dla kasy, którą bulił ojciec. One zresztą też mnie zlewały. Ostatnia nawet kupowała mi szlugi, dopóki nie załatwiła w paru pobliskich sklepach, że "kupuję je dla niej". A po drugie, dobrze wiedziałam, jak tego nie znosiła.
  - Ja pierdole, tak trudno jest ci mówić mi po imieniu? Monika, to przerasta twoje możliwości? - Osiągnęłam cel. Fajnie się patrzy, jak na jej szyi pojawia się ta żyłka. Napina się tak bardzo, jakby miała zaraz pęknąć.
  - Chcesz żebym traktowała cię jak koleżankę? - Zapytałam ironicznie, ale ona chyba tego nie załapała i zrobiła minę typu "Heeeloł, raczej że tak!" - Co chcesz?
  - Jutro spędzimy razem miły dzień, bo wyjeżdżasz.
  - No to sobie spędzajcie, co mnie to może obchodzić? - Nie rozumiem tej kobiety. Zachowuje się jak typowy plastik. Czasami mam wrażenie, że jestem córką tylko taty, na pewno nie jej. To jest kurwa nie możliwe.
  - Wszyscy razem. Ty, ja i Daniel. Tak rodzinnie. - Kiedy mój uśmiech znikał, na jej twarzy pojawiał się ten wredny grymas, który uważała za miły uśmieszek.
  - Chyba sobie, kurwa, jaja robisz? - Krzyknęłam, nadal trawiąc jej słowa, które brzmiały tak obco znajomo. Wszystkie miłe słowa, które ona wypowiadała brzmiały obco. Nie pasowały do niej. Tak kurwa!, powinna się w ogóle nie odzywać. Byłoby idealnie. - Z całym szacunkiem Daniel, ale umówiłam się już z Nico, że spędzimy ten dzień razem. I nie pozwolę, żeby matka, och przepraszam MONIKA, to wszystko zjebała.
  - Karo, spokojnie.- Spojrzał na mnie znad swojego laptopa, a w jego oczach można było zobaczyć troskę i zmęczenie. W sumie to mu się nie dziwię. Jak można wytrzymać z taką kobietą 17 lat? Mógłby się z nią rozwieść.. - Niech on się do nas przyłączy. Daj się jej wykazać. - Ostatnie zdanie wyszeptał tak, żebym tylko ja słyszała. Kochałam tego wariata, który też nie lubił matki. To jedna z niewielu rzeczy, które nas łączyły, ale na tyle silna, że zawsze trzymaliśmy się razem. Ostatecznie wiedziałam, ile kosztuje go spotkanie z Nico. Oboje za sobą nie przepadali.
  - Dobra, a jak wrócę to wyjadę gdzieś z Nico. Może jakieś last minute? - Daniel skinął nieznacznie głową. Oczywiście wiedziałam, że się zgodzi. Byłby nawet gotowy wykupić nam obojgu wycieczki dookoła świata, byle tylko sprawić mi przyjemność. Albo żeby mieć święty spokój. Oczywiście mnie też stać na miesięczny pobyt na Majorce, ale po co mam wydawać swoje ciężko zarobione pieniądze?
  - Więc..- Na całe szczęście zadzwonił mi telefon i gestem ręki uciszyłam, próbującą wytępić coś jeszcze od Daniela, matkę. Spojrzałam jeszcze na wyświetlacz, ale nie miałam zapisanego tego numeru.

 - Tak?
 - Siema Karo! Będzie jakaś opcja?
 - A kto pyta?
 - Nie poznajesz?
 - Mów, albo spadaj! - Co za debil, myśli że mi zależy żeby mu opchnąć zioło?
 - Piotrek.
 - Ile?
 - 3.
 - Za minutę pod moim domem.
 - Już prawie jesteśmy.
 - Ok.

  - Aaa.. Tato, bo ten Iphone się trochę zwiesza.- Uśmiechnęłam się do niego znacząco i od razu zrozumiał o co chodzi.
  - Jest jakiś nowy model Iphona? Nie słyszałem jeszcze o nim?
  - Teraz Xperia Z1. Wodoodporny i tak dalej. Będzie mi idealnie pasować do nowego Vaio i lustrzanki na wakacje, nie sądzisz?
  - Dziecko nie psesadzasz trochę?
  - Nie Daniel, nie "psesadzam". O nic więcej nie poproszę! Będziesz miał spokój! Please! - Oczywiście zgodził się już, jak powiedziałam, że Iphone się zwiesza, ale jak zawsze musieliśmy odstawić szopkę przed matką. Pół roku temu, kiedy robiłam remont w pokoju i wywaliłam przez przypadek pudła, które miały zmniejszyć moją garderobę, jak tylko się dowiedziała, że ma mniejszą zrobiła awanturę. Latały porcelanowe i szklane talerze, które swoją drogą bardzo lubiłam, nie wiedzieć czemu. Później tak samo było z ciuchami. Pojechałam z tatą do Monachium w interesach, oczywiście musiałam odwiedzić Bena, najlepszego stylistę w mieście i starego znajomego Daniela. Wróciłam więc z paroma walizkami nowych ciuchów, które miały pomniejszyć moją garderobę, ale Monika się zorientowała i kolejna afera.
  - Nie rozpieszczasz jej za bardzo? - Tak, jak myślałam, już była wkurwiona. Zazdrość ją zżerała, bo ona wolała wydawać swoje pieniądze na jakieś SPA albo wyjścia z koleżankami, tak samo głupimi jak ona. - To jest chyba za drogie, jak na siedemnastolatkę, nie sądzisz?
  - Weź już się nie kompromituj! Wszyscy wiemy, że ty i ja dostajemy takie same "kieszonkowe". Tylko, że ja nie chodzę do klubów i nie wydaje 5 stów jednej nocy. Nie licząc już, że psujesz telefony średnio dwa razy w roku. Wyobraź sobie, że iphony nie spadają z nieba.
  - Karo ma rację. Jutro pojedziemy do Sony Centre i dostaniesz co chcesz.- Wtrącił Daniel, nadal pochłonięty swoim laptopem lub tym co na nim ogląda.
  - W ogóle dlaczego mówisz na nią Karo? Daliśmy jej na imię Klaudyna- Tak kobieta, serio już nie miała się o co kłócić. Tylko ona mówiła do mnie Klaudyna. - Kurwa, wyda 10 tysięcy, ot tak, na tą gówniarę.- Wymamrotała pod nosem, myśląc chyba, że jej nie usłyszałam.
  - Zamknij ten pusty ryj! - Właśnie dlatego nigdy nie spędzamy razem czasu. - Odpierdol się ode mnie. Coś ci przeszkadza to idź do psychiatry, bo tylko on ci może pomóc. Wychodzę.- Krzyknęłam, wychodząc. Jedyne co miałam w głowie to wszystkie możliwe przekleństwa. Nienawidzę jej. Jeśli nie można nienawidzić matki, to właśnie łamię ten stereotyp. Jak można ją w ogóle lubić? Nie rozumiem Daniela. Nie jest jeszcze taki stary, mógłby ją zostawić. Jest przystojny, wysportowany i na dodatek ma pokaźną sumkę na koncie. No żyć, nie umierać.
  - Cześć skarbie! - Znowu ten oślizgły całus. Nienawidzę, jak ktoś się na mnie ślini. Nico jest wyjątkiem.
  - Dobra bez zbędnych głupich gadek. Dawaj kasę.
  - Klaudyna? Przecież miałaś iść do domu?- Nagle pojawił się Nico z butelką whisky. Trochę nieudolnie próbował ukryć zdziwienie. Tak, kurwa, wyszłam i co?
  - Miałam, ale nie jestem. I co z tego? - Chyba go trochę zatkało. Zaczął się nerwowo rozglądać. Nigdy się na niego nie wydarłam. Rzadko w ogóle coś do niego mówiłam, ale teraz byłam zła. Naprawdę wkurwiona.
  - Uuuu to jednak się wam nie ukł.. - Zaczął Piotrek, ale Nico przerwał mu, jakby nie interesowało go to, co tamten mówi. Zapewne miał to w dupie, ja tak samo.
  - Skarbie, chodź do domu. Musimy porozmawiać.
  - O czym tu rozmawiać. Chcę się po prostu najebać. - Wyrwałam z jego rąk butelkę Jack'a Daniels'a i zaczęłam ją odkręcać. W tym momencie żałowałam, że kupił akurat jego, bo nie łatwo piję się z butelki z takim "dziubkiem".- Kurwa.- Mruknęłam pod nosem i oddałam Nico butelkę, z zamiarem pójścia do sklepu po normalną wódkę.
  - Nie chcę się z tobą kłócić, więc chodź. - Teraz jego słowa zabrzmiały trochę poważniej. Wcale nie miałam zamiaru iść do domu i wysłuchiwać użalania się nad sobą mojej matki. Nico chyba ogarnął co jest na rzeczy, że nigdzie nie idę. Znaczy idę, Do sklepu po wódkę. - Ja pierdolę.- Mruknął, zarzucając mnie sobie na ramiona.
  - A co z moją trójką? - Zapytał wyraźnie rozbawiony. Rzuciłam mu prosto w twarz trzy samarki wypełnione zielonymi grudkami.
  - Możesz mnie już postawić? - To niesamowite, że byłam go z całej siły w plecy, a on nawet nie drgnął. Mam chłopaka mięśniaka. Och.. Przepraszam, narzeczonego. Jakby się o tym Daniel dowiedział.. Mielibyśmy, łagodnie mówiąc, przejebane.


***

   - No, gdzie jest ten gówniarz? - Moja matka jest naprawdę psychiczna. Nawet ojciec, który nie lubi Nico, zwyczajnie się nie odzywa, bo wie, że mógłby mnie zranić. Co zresztą napawało mnie jeszcze większą dumą i szacunkiem w stosunku do niego. Wczoraj też zachował się przyzwoicie, kiedy Nico wnosił mnie do mojego pokoju. Przyzwoicie... Chodzi o to, że nie zaczął wypytywać o zbędne szczegóły. Zapytał tylko czy wszystko okej i  skończył. Swoją drogą jestem wdzięczna , bo teraz Monika nie była w stanie zepsuć tego dnia. Długo rozmawialiśmy i to mi pomogło. Stay strong. - No, w końcu. - Zrozumiałam, że granatowe BMW zaparkowało pod naszym domem i siędząca w oknie od 10 minut Monika jest zadowolona.
  - Dzień dobry, cześć Karo.- Przywitał się Nico i ta debilka już stała w drzwiach wpatrzona w jego napięty biceps, kiedy podał rękę mojemu tacie. W pierwszej chwili myślałam, że się przewidziałam, ale nie. On się jej podobał. Wypięła cycki do przodu, cofnęła miednicę i głośno wypuściła powietrze. To kurwa, nie mogła być prawda! Ona chciała się jebać z Nico. Podniecił ją samym bicepsem/. Nie, nie, nie. Przesadzam. Nico jest atrakcyjny i to nawet bardzo, i może się nawet jej podoba, ale nie bzykała by się z nim. Nie zrobiłaby tego. Nie zrobiłaby tego ze względu na mnie. - Nico chodzisz na siłownię?
  - Nie, proszę pani. - Chyba nawet nie czuł się zakłopotany, bo odpowiedział automatycznie. Może nie wiedział o co jej chodzi. Biedaczek...
  - Och.. Wyglądasz, jakbyś ćwiczył codziennie. Jesteś bardzo, bardzo przystojny, jak na swój wiek. I mów mi po imieniu, skarbie. - Stałam w holu z otwartą buzią tak samo jak Daniel. Nie wierzyłam w to co ona teraz powiedziała. Może inne matki tak mówią do młodszych chłopców, ale nie ona. Ona jest zwykłą szmatą, z którą muszę spędzić dzisiejszy dzień. To zbyt długo. Ten dzień nie może być dobry. Już nie.

***

  Reszta dnia na szczęście nie była aż tak zła, jak myślałam, że będzie. Rzeczą oczywistą jest fakt, że moja matka nie dawała za wygraną i próbowała poderwać Nico, który nie odstępował mnie na krok. Najbardziej rozbawił mnie jej tekst. Coś w stylu " Klaudyna jest dziewicą i nie jest tak doświadczona jak ja." No kurwa. Jaka matka tak mówi? Po pierwsze mnie nie zna i nawet nie wie, że to właśnie Nico mnie rozdziewiczył tydzień temu. Po drugie nawet Daniel czuł się skrępowany. Kto by nie był. Oczywiście, jak to ja, wybuchłam głośnym śmiechem i chyba cała galeria nas słyszała. znaczy mnie. Zabawne jest to, że nadal się z tego śmieję mimo, że jestem na nią zła. Nie mówi się takich rzeczy, na dodatek w miejscu publicznym.
  - Ja się może już będę zbierał. -Oznajmił Nico trochę jeszcze zmieszany? Nie to chyba złe słowo.. Zawiedziony! Był zawiedziony, że siedzieliśmy z moimi rodzicami w salonie. Zaraz przy jego boku pojawiła się Monika z wypchniętymi cyckami. - Zobaczymy się jutro? Będę mógł odwieźć Karo na tą zbiórkę?
  - Musisz? - Zapytałam cicho i wtuliłam się w jego bok. Dopiero po chwili zorientowałam się, że zabrzmiało to trochę dwuznacznie, więc dodałam lekko zakłopotana. - Znaczy czy musisz iść
  - Nie Nico zostań jeśli chcesz. Daniel zaraz będzie musiał jechać do firmy a po co ty masz o 4 przyjeżdżać do nas skoro możemy jechać wszyscy razem. - Miałam nadzieję, że Daniel się zgodzi. Monika nie wypadła przekonująco, ale w dupie. Uściskałam Daniela, kiedy kiwnął głową i zabrałam Nico do siebie. Już nie chciałam się nim dzielić. Pierścionek na moim palcu mówił, że jestem jego. A on mój.
  - Nareszcie. - Tylko tyle zdołał wydusić z siebie Nico zanim pchnęłam go na łóżko i zaczęłam całować. Lekko musnęłam jego wargi swoimi, rozkoszując się ich delikatnością. Jego ciepły oddech na moim policzku. Dłonie zaciśnięte na moich pośladkach. To wszystko było takie idealne. - Kocham Cię.
 - Mhym..- Wydusiłam z siebie, nie odrywając od siebie naszych warg. Chciałam nacieszyć się tym ostatnim razem.
  - Boże Karo.- mrugnął Nico próbując nie wydać z siebie żadnych głośniejszych dźwięków. Ja zresztą tak samo. Potrzebowałam powietrza. Nie dopuszczałam do mojej wargi krwi, odkąd zakleszczyłam je pomiędzy moimi zębami. Moi rodzice w końcu nadal byli na dole. Przynajmniej moja matka.
  Po wszystkim położyliśmy się i usnęliśmy. Takie to trochę banalne.
 
'And I been waiting for this time to come around
But baby running after you is like chasing the clouds'*
 
   Obudził mnie wręcz idealny głos. Spojrzałam na neonowy zegar na ścianie. 2:34. Co Zayn chce ode mnie o tej godzinie? Przecież za godzinę będziemy na siebie skazani. Po 14 dniach będzie miał mnie dość, ale nie... Musi mnie budzić w środku nocy. Spojrzałam na ekran mojego nowiutkiego telefonu i upewniłam się, że miałam rację i to właśnie Zayn.


 - Em.. Zayn.. Zabić cię to mało.
 - Też Cię kocham skarbie! Jak Ci się podoba dzwonek?
 - Do końca życia mam ci dziękować, że zaśpiewałeś to dla mnie? - Zaczęłam rozglądać się po pokoju, bo nie wiedziałam, jak mogę z nim rozmawiać. Nico był bardzo zazdrosny o Zayna, ale nie było go u mnie w pokoju, więc mogłam swobodnie rozmawiać.
 - Tylko mnie kochaj.
 - Już cię kocham debilu! Co chciałeś?
 - Chciałem, żeby to mój głos cię obudził.
 - Jesteś niewiarygodny! - Zaśmiałam się cicho, ale po chwili, jakby echo rozeszło się po domu i usłyszałam inny śmiech. Na pewno nie cichy. Śmiech Moniki i zaraz potem głośnie 'Cii' Nico. Co oni u diabła robią razem o tej godzinie?
 - Spakowana? Ubrana? Wykąpana? Co jeszcze miałaś dzisiaj robić? W ogóle to po co myjesz się rano? Stęskniłem się za tobą.
 - Widzieliśmy się jakieś trzy dni temu.
 - Nie chodzi mi o to. Zazwyczaj byłaś sama, codziennie i mogliśmy pogadać. Od zeszłej soboty cały czas spędzasz z tym pedałem.
 - Zayn proszę.. - wyszeptałam i usłyszałam,jak ktoś zaczyna wchodzić po schodach.
 - Nie widzisz tego? Oddalasz się ode mnie. Kurwa, nigdy się tak nie czułem. Jestem tak cholernie zazdrosny, zły i nie wiem kurwa czemu szczęśliwy, bo ty jesteś szczęśliwa, ale wiem, że brakuje ci życia. Naszego prawdziwego życia. - Mówił mi to od tygodnia. Odkąd pierwszy raz zobaczył Nico, który właśnie stał w progu i włączał światło. - Nie mów mi, że on teraz u Ciebie jest? Karo? Skarbie?! Ja pierdole!
 - Przepraszam


  Przepraszam? Za co ja go kurwa przepraszam? Nico przyglądał mi się nieźle wkurwiony, ale nie miałam odwagi na niego spojrzeć. Nerwowo bawiłam się moimi palcami, jakbym coś zrobiła.
  - To był ten zjeb?
  - Wyobraź sobie, że on też cię nie lubi. Poza tym nie nazywaj go tak. - Wstałam i podeszłam do niego. Dopiero, kiedy dzieliły nas centymetry, odważyłam się podnieść na niego wzrok. W mój nos walła, jakby fala jakiegoś smrodu. To były perfumy. - Ale śmierdzisz..
  - Szlugami? Byłem zapalić, ale przeszkadza ci to? - Dopiero wtedy to zobaczyłam. Wielki, rozmazany ślad szminki tuż nad jego górną wargą. Wszystko się wyjaśniło. Te ohydne perfumy, czerwona szminka? No może różowa. Zresztą.. CHUJ MNIE TO OBCHODZI! Wiedziałam, że to była jej szminka. Chciałam przyjebać mu prosto w twarz. Jak mógł całować się z moją matką? Wzięłam głęboki oddech i weszłam do łazienki. Włączyłam radio i zamknęłam drzwi na klucz. Normalnie zostawiłabym otwarte, bo już nie raz myłam się przy Nico, ale teraz się jego brzydziłam.


  - Zayn? - Zadzwoniłam do niego, bo nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Z trudem powstrzymywałam się, żeby nie zacząć ryczeć. Pojedyńcze łzy już spływały mi po policzkach.
  - Co się stało?
  - Dasz radę być za 45 minut już na miejscu?
  - Dam. W sumie to już mogę wychodzić, ale co się dzieje?
  - Kup mi jeszcze dodatkowe 5 paczek szlugów, wiesz których i jakieś 2 setki. Jebniemy sobie.
  - Och Karo Karo... - westchnął i rozłączył się


  Zadzwoniłam jeszcze po taksówkę i wzięłam szybki prysznic. Ułożyłam włosy i owinięta ręcznikiem poszłam do garderoby założyć jakieś CIUCHY. 
  - Karo co się dzieje? - Siedział teraz na moim łóżku, chyba nie zdając sobie sprawy, że się zorientowałam, co się stało. Mógłby chociaż wytrzeć tą szminkę.
  - Trzymaj. - Nie miałam zamiaru z nim rozmawiać, więc tylko podałam mu pierścionek, który mi podarował, a on odłożył na półkę obok. Mój telefon zadzwonił dając mi do zrozumienia, że taksówka już jest.
  - Możesz mu powiedzieć żeby do ciebie nie dzwonił, jak z tobą jestem? - Chwycił mnie mocno za ramię i pociągnął do siebie.
  - Puść mnie. - Wysyczałam przez zaciśnięte zęby i wyrwałam mu się. Zaczęłam znosić moją walizkę, która ważyła chyba z tonę, więc szło mi to ofiarnie. Modliłam się, żeby nie spotkać po drodze Moniki. Wiedziałam, że Nico idzie za mną i próbuje mi pomóc z walizką, ale udało mi się samej dojść do drzwi i już po chwili kierowca wkładał moją walizkę do bagażnika. Odwróciłam i chwyciłam jego twarz w dłonie. Starłam resztę szminki z jego twarzy i powiedziałam przyciszonym głosem, cały czas powstrzymując się od płaczu: - Kocham Cię, kochałam. - Przyłożyłam usta do jego delikatnie je muskając i dodałam trochę pewniej: - Powiedz mojej matce, żeby nie malowała się jak macie zamiar się jeszcze lizać albo nie pokazuj mi się brudny... Naprawdę cię kochałam.
  Ostatnie słowo wypowiedziałam prawie bezgłośnie. Wbiegłam do taksówki i nie wytrzymałam. Płakałam, a raczej wyłam. Chciałam się zapaść pod ziemię, ale kierowca nie dawał mi spokoju. Uspokajał mnie, pytał co się stało...
 - Mój chłopak pieprzy się z moją matką! - Nie wiem czemu wykrzyczałam to, ale dał mi spokój, a mi jakby zrobiło się trochę lżej. Nie zmieniło to jednak faktu, że moje serce się rozpadło. Nie wiedziałam czy mam być silna i nic po sobie nie pokazać Zaynowi czy wręcz przeciwnie. Wiedziałam, że zaraz go zobaczę i na pewno nie powiem mu tego, tak dosadnie jak kierowcy, bo chyba by go zabił. Stanęliśmy na czerwonym i zauważyłam w lusterku granatowe BMW, a po mojej lewej stronie z jakiegoś bloku wychodził mój tata przytulający się z jakąś kobietą. Nazwałabym ją dziwką, ale to moja matka nią była. Daniel zasługiwał na kogoś normalnego. Ale czy ja nie zasługiwałam na szczęście? Dlaczego Nico? Kurwa! On mi się oświadczył przedwczoraj, a teraz pierdoli moją matkę? TO JEST KURWA CHORE!
 - Jesteśmy na miejscu. 56 złoty. - Drżącą ręką podałam mu całą stówę i kazałam się podwieźć w miejsce, gdzie czekał na mnie Zayn. Widziałam, że na parking wjeżdża Nico, więc szybko podbiegłam do Zayna i wtuliłam się w niego, a kierowca postawił walizkę przy nas. Było trochę po 3 więc byłam tylko ja, Zayn i Nico, który szedł w naszą stronę.
  - Zayn?
  - Tak skarbie? - Zapytał troskliwym głosem, nie wypuszczając mnie z uścisku.
  - Nie pozwól mu ze mną rozmawiać. - Znów zaczęłam płakać. Próbowałam się ogarnąć, ale nie mogłam. To chyba zrozumiałe, że cierpię.
  - Karo.. -powiedział błagalnym tonem Nico, na co dostał lewego sierpowego w nos.
  - Wy-pier-da-laj. Ona nie będzie przez ciebie płakać pedale. - Wycedził przez zęby Zayn. Stali bardzo blisko siebie. Jak podczas walk kogutów. Ale to Zayn miał przewagę: wzrostu i siły. Nico choćby chciał nigdy nie dorówna Zaynowi. Zayn jest mi wierny nawet, kiedy nie jesteśmy razem.
  - Klaudyna porozmawiajmy.- Błagał Nico. Po braku mojej reakcji zrozumiał, co jest na rzeczy. - Pogadamy, jak wrócisz. Zadzwoń do mnie, kiedy tylko chcesz. A ty tylko spróbuj ją dotknąć, to...
  - Dobra idź już pedale. Nikt cię tu nie chce.- Rozwścieczony Nico zaczął się wycofywać, a kiedy już wsiadł do samochodu Zayn wrócił do mnie i znowu przytulił. Staliśmy tak dobre 10 minut.
  - Napijmy się. - Zaproponowałam i chwilę później już ognista ciecz spływała w moim przełyku. Wyciągnęłam telefon i napisałam jeszcze sms'a do taty.

"Rozwiedź się z Moniką. Będziemy szczęśliwsi"

  Gdyby nie alkohol, nie napisałabym mu tego, ale już mi nie zależało. Nienawidziłam matki, Nico i zależało mi tylko na tym żeby Zayn się mną zajął. Co na całe szczęście zrobił, dając mi kolejną buteleczkę wódki i odpalając kolejnego papierosa.





* Jest to oczywiście solówka Zayna w Story of My Life, dla tych, którzy nie wiedzą.